środa, 12 lutego 2014

circle

Czytam notkę ostatnią, jakbym o swoich dzisiejszych odczuciach czytała. Czyli przez te kilka miesięcy nic się nie zmieniło.
Wszystko jest takie, jak było. Może tylko we mnie więcej świadomości tego, co się dzieje, ale ta świadomość nie przekłada się na umiejętność radzenia sobie z całą sytuacją.
Chora może jeszcze mocniej odbieram te wszystkie drażniące bodźce, może wszystko dziś boli jeszcze bardziej. Zataczanie kół. Ciągłe. Mogłabym robić kopiuj/wklej - wszystkie dni jak przez kalkę, takie do siebie podobne. Nie trzeba niczego opisywać.
I tylko to poczucie rozpaczy, że tak ma być już zawsze, że nic się nie zmieni, że niczym okruchy wafelków w pościeli skrawki szczęścia, koła ratunkowe, które pozwalają wypływać na powierzchnię po każdym sztormie. Tylko że ja coraz mniej mam ochotę łapać się tych kół ratunkowych, coraz mniej we mnie siły, by je trzymać i wynurzać się na powierzchnię.